NARS: Puder Brązujący Laguna

2/11/2017 08:14:00 AM

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam!


Laguna marzyła mi się od dawna, więc kiedy NARS wreszcie jest dostępny w Sephora wiedziałam, że prędzej czy później ją sobie zakupię. Swego czasu była bardzo popularna na YT, a ja byłam bardzo ciekawa, dlaczego tak dużo osób ją chwali. Nie chało mi się bawić w zamawianie jej chociażby z allegro, bo cena nie ukrywajmy nie była zbyt niska. W Sephora też może tanio nie jest jednak zawsze można trafić na promocje i kupić o wiele taniej. Puder brązujący Laguna nie od razu skradł moje serce, ale kropla drąży skałę i stało się - nie mogę się od niego oderwać! Jest to najpiękniejszy bronzer jaki mam i zdecydowanie warto go zakupić. Dzisiaj będzie bardzo pozytywnie, bo nie mam się do czego przyczepić ;)

OPIS PRODUCENTA:
Puder brązujący dający natychmiastowy efekt wypoczętej twarzy! 
Jego opalizujący blask daje promienne wykończenie makijażu przy każdej karnacji.

Do jakiego rodzaju makijażu?
Puder brązujący tworzy opalonej skóry i wypoczętej twarzy przez cały rok. Opalizujące złotem drobinki ocieplają cerę i podkreślają kontur twarzy, aby stworzyć lub poprawić look opalonej skóry. Drobny puder wypełnia zmarszczki i pory, wyrównując w ten sposób powierzchnię skóry. Emblematyczne odcienie, idealne dla każdej karnacji dają niewyczuwalne, naturalne wykończenie. Formuła bezzapachowa.

MOJA OPINIA:
Oj opakowania kosmetyków NARS ogromnie trafiają w mój gust - wyglądają bardzo elegancko. Połączenie czerni i bieli nigdy nie wychodzi z mody, a ja mam słabość do tych kolorów (szczególe jeśli chodzi o moje ubrania ;)). Niestety opakowanie ma też jedną wadę - strasznie się brudzi. W bronzerze możemy znaleźć dużo większe lusterko niż w przypadku różu do policzków. Pojemność kosmetyku też jest większa, bo bronzer ma 8g.


Pamiętam jak dotknęłam go w sklepie i pomyślałam sobie: oj taki sobie bronzer, nie wiem o co tyle szumu. Pomimo tego postanowiłam go kupić, bo chęć wypróbowania go na sobie była silniejsza. On w opakowaniu wygląda bardzo niepozornie, a nałożony na twarz tworzy magię! Dla mnie kolor bronzera to prześliczny jasny brąz powiedziałabym, że neutralny opalizujący na złoto. Obecnie wyparł na dobre mój ulubiony puder brązujący z Inglota. Efekt Laguny jest o niebo lepszy.



Bronzer nie pyli się przy nabieraniu go na pędzel ani podczas jego aplikacji. Ta cecha na pewno powinna wypływać na większą wydajność produktu, ale to jeszcze wyjdzie "w praniu". Bronzer w dotyku jest bardzo miękki, lekki i pudrowy. Aplikuje się jak marzenie, bo nie robi plam i trudno jest zrobić sobie nim krzywdę. Po prostu nie da się z nim przesadzić podobnie jak z różem do policzków Orgasm. Czyni go to idealną opcją dla osób początkujących z konturowaniem twarzy, bo jest bardzo delikatny i nie da się z nim przesadzić. Na początku obawiałam się, że może być zbyt jasny dla mojej karnacji, ale on pięknie się do niej dopasowuje. Kiedy zaaplikowałam go po raz pierwszy na twarz nie wiem sama dlaczego, ale nie zrobiłam na mnie wrażenia. Jednak kiedy używałam go coraz dłużej doceniłam jego piękno i zrozumiałam fenomen tego kosmetyku. To jak o wygląda na twarzy to bajka! Daje super naturalny efekt skóry muśniętej słońcem. Na początku nie byłam przekonana czy nadaje się do konturowania twarzy, ale teraz już wiem, że tak! Nadaje twarzy trójwymiarowość, wyglądając naturalnie, daje efekt glow. Piękny efekt zdrowej, świeżej skóry jakbyśmy dopiero co wróciły z wakacji w ciepłych krajach. Jego trwałość jest również bardzo dobra, bo utrzymuje się przez cały dzień. 


Podsumowując: Jest to najpiękniejszy i najbardziej naturalnie wyglądający bronzer jaki miałam okazję testować. Odświeża makijaż, daje przepiekny efekt opalonej skóry. Utrzymuje się na mojej buzi przez cały dzień. Nie robi plam i nie zrobimy sobie nim krzywdy. Bronzer nadaje się do każdego typu urody. Ja jestem w nim zakochana i już wiem, że nie jest to moje ostatnie opakowanie. Zakochałam się efekcie jaki daje Laguna i trudno będzie mi z niego zrezygnować. Takie cudeńko możemy kupić w Sephora i kosztuje 179 zł.

A Wy jaki puder do konturowania lubicie? A może miałyście Lagunę? Jak wrażenia?!

Zobacz również inne posty

23 komentarze

  1. marze o lagunie od dawna, ale z racji, że jeszcze nie wykończyłam mojego brązera który mi zalega to go nie kupiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie kup jak Ci się skończy poprzedni, bo warto ;)

      Usuń
  2. Wygląda cudnie. Ja osobiście do konturowania używam sticków z Kobo albo bronzera z tej samej firmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te sticki z Kobo to są do konturowania na mokro? Strasznie mnie ciekawią i zastanawiam się, czy sobie takiego nie sprawić ;)

      Usuń
  3. Nigdy nie miałam Laguny. Z tych, które zdążyłam przerobić Luxe, też świetny design opakowania, ale i się ogólnie sprawdza u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. bedzie moj :p jestem strasznie na niego napalona a po tej recenzji to juz w ogole :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe to mam nadzieję, że sobie go sprawisz i będziesz zadowolona ;D

      Usuń
  5. Kocham i uwielbiam <3 Zużyłam już jedno całe opakowanie, kończę teraz inny bronzer i potem mam jeszcze jeden, ale potem na pewno wracam do Laguny. Mój ulubiony bronzer ever :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze mam pytanie w sumie... Na jak długo wystarczyło Ci jedno opakowanie?

      Usuń
  6. Właśnie mi się kończy brązer Kobo, więc będę musiała rozejrzeć się za nowym. Cena może wysoka, ale mi wystarczy na długo, także muszę mu się bliżej przyjrzeć. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ma cudowny kolor! Muszę go kiedyś pomacać w Sephorze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam na niego chrapkę ! Ale waham się jeszcze miedzy nim a Milk Chocolate Too Faced - oba piękne kolory <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam ten sam dylemat! Ale oba zmacałam i z tej dwójki bardziej spodobała mi się Laguna. Milk Chocolate wydał mi się zbyt jasny dla mojej karnacji ;)

      Usuń
  9. Ładne opakowanie i piękny odcień, ale dla nas pudry brązujące to totalna abstrakcja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe ;D Oj pamiętam te czasy kiedy dla mnie była to czarna magia ;)

      Usuń
  10. Kolorek ładny ;) Ja teraz czaję się na róż z Lovely przypominający ten słynny Orgasm z Narsa :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja używam Kobo i MUR, ale od jakiegoś czasu kusi mnie Bahama Mama ;) Laguna też wygląda wspaniale ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam produkty w czarnych opakowaniach! ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. O ile roz Orgasm mnie kusi bardzo, tak Laguna w ogole :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny! Jak już tu jesteś zostaw po sobie ślad :)
Za komentarze i obserwację postaram się odwdzięczyć.