URBAN DECAY || Paleta cieni do powiek Born to Run

11/17/2018 06:48:00 PM

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam!


Pamiętam czasy kiedy kupiłam swoją pierwszą paletę cieni do powiek i była to właśnie marka Urban Decay. Była to jedna z bardzo popularnych wtedy palet czyli Naked. Co prawda moim zdaniem jej jakość pozostawia wiele do życzenia, ale wtedy w miarę mi pasowała. W te wakacje marka przyszła z ciekawą dla mnie propozycją palety Born To Run zainspirowanej podróżami dookoła świata. Od razu wpadła mi w oko! Jednak nie myślę o niej jako wakacyjnej palecie cieni do powiek, a takiej jesiennej może nawet i zimowej. Letnie cienie do powiek to dla mnie kolory, nasycone, błyszczące. No tutaj też są "kolory" ale nie letnie jak dla mnie :)


Opakowanie palety jest plastikowe bardzo dobrze wykonane, ale na początku można było wyczuć zapach chińczyka... Na szczęście szybko się ulotnił. Paleta ma ogromne lusterko przy którym spokojnie wykonamy makijaż i możemy zabrać ją w niejedną podróż. Co prawda jest to dość duża paleta i do lekkich nie należy, ale mamy w niej aż 21 cieni do powiek. Jest w czym wybierać! Design opakowania przypomina pocztówkę z wakacji. Na początku wydawało mi się to trochę tandetne, ale z czasem przekonałam się do niego bo ma swój urok. Jest to dość ciekawy pomysł, ale kłóci mi się z tym co możemy znaleźć w palecie. Chodzi mi o kolory cieni, bo patrząc na nią bardziej przypomina mi jesień niż wakacyjne szalone makijaże. Koszt palety to 249 zł.


OPIS PRODUCENTA:
Paleta cieni do powiek z kolekcji Born-to-Run od Urban Decay pozwoli Ci wykonać każdy makijaż
Masz ochotę na spokojny, neutralny look? Chcesz dodać swojemu makijażowi odrobinę koloru? A może całkowicie zaszaleć z kolorami? Nic prostszego! Nowa paleta cieni do powiek Born-to-Run ma, wszystko czego zapragniesz! 21 niesamowitych odcieni skrytych w jednym opakowaniu!

Każdy z cieni zawiera opracowany przez Urban Decay pigment Infusion System - autorską mieszankę składników oferującą wyjątkową intensywność odcieni. Co to oznacza dla Ciebie? Niewiarygodnie nasycone kolory, niewyobrażalny blask, długotrwały efekt po nałożeniu, aksamitną gładkość, a także podatność na blendowanie.

SWATCHE:



Od góry: Breakaway - ciepła połyskująca kość słoniowa; Stranded - delikatny różowozłoty z mikrobrokatem; Blaze - delikatny metaliczny z różowym połyskiem; Weekender - jasny matowy beż; Still Hot - jasny brzoskwiniowy; Riff - cielisty matowy brąz z mikrobrokatem; Good As Gone - głęboki brąz z mikrobrokatem.


Hell Ride - głęboka matowa fuksja; Baja - palony matowy pomarańczowy; Accelerate - metaliczny miedziany; Guilt Trip - przydymiony połyskujący fiolet; Ignite - metaliczny różowozłoty; Smog - głęboki miedziany brąz; Waderlust - leśny zielony ze złotym mikrobrokatem.


Wildheart - jasna połyskująca fuksja; Punk - matowy czerwonawy brąz; Double Life - metaliczny rdzawy; Jet - czarny w głębokim fioletowym mikropołyskiem; Drift - satynowa głęboka czerń z mikropołyskiem; Radio - głęboki satynowy szmaragd; Big Sky - mrożona zieleń z połyskującym mikrobrokatem.

MOJA OPINIA:
Wspomnę jeszcze o opakowaniu, które jest bardzo wygodne w użyciu ponieważ bez problemu można je zgiąć na pół, jeśli akurat nie potrzebujemy lusterka. W pracy wizażysty jest to bardzo wygodne ponieważ paleta nie zajmuje dużo miejsca na stoliku i nawet w życiu codziennym też jest to świetne rozwiązanie.


Marka bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jakością ich cieni. Widać, że ich jakość zdecydowanie się poprawiła od czasów palety Naked. W tamtej palecie cienie po kilku godzinach noszenia zlewały się w jedną brzydką plamę. Nawet w sumie nie po kilku godzinach bo już na etapie blendowania cienie nie łączyły się ze sobą tylko od razu były jedną dziwną plamą? Nie było widać przejść między cieniami więc jakiekolwiek ich blendowanie mijało się z celem. Jednak na szczęście w tej palecie wszystko jest w jak najlepszym porządku! Widać ładne przejścia między kolorami, świetnie się blendują, trwają na powiece bez zmian przez cały dzień. Matowe cienie są suche pod palcami jednak naniesione na powiekę bardzo łatwo i szybko się rozcierają. Nie tworzą plam, dziur, prześwitów itp. rzeczy. Nie trzeba ich również dużo dokładać aby przenieść kolor na powiekę. Maty w sumie najlepiej jest delikatnie wciskać w powiekę niż po niej przeciągać - wtedy mamy większą pewność, że nie będzie prześwitów, pigemnt będzie lepiej rozłożony. Błyszczące, połyskujące cienie w palecie są bardziej masełkowe, ale też czuć delikatną suchość. Bardzo ładnie się błyszczą, ale nie jest to na pewno wielkie błysk jak na przykład w cieniach z palety Chocolate Bar od Too Faced (klik). Jest to bardzo subtelny efekt. Drobinki nie są tak mocno przyczepione podstawy cienia dlatego ich blask gdzieś trochę ucieka. Mnie akurat to nie przeszkadza, ale jeśli Ty chcesz wydobyć z nich większy blask to najlepiej nakładać je palcami lub na morką bazę. Poniżej kilka makijaży wykonanych paletą :)


Uwielbiam kolorystykę palety ponieważ bardzo przypomina mi jesień. Już na wstępie wspominałam, że dla mnie bardziej to jesień niż lato. Znajdziemy tutaj zimne, ciepłe i neutralne cienie, więc każdy zajdzie coś dla siebie. Paleta jest również bardzo uniwersalna bo możemy wykonać nią makijaże dzienne jak i wieczorowe. Możemy bawić się jak tylko chcemy :) W makijażu dziennym najczęściej sięgam po cienie Breakaway, Stranded, Blaze, Good As Gone (w załamaniu) i Punk (w zewnętrznym kąciku). Jeśli chodzi o makijaże wieczorowe to nie mam swoich ulubieńców - zazwyczaj mnie po prostu ponosi :)

A Tobie podoba się paleta Born to Run?

Zobacz również inne posty

4 komentarze

  1. Bardzo ladne kolorowe opakowani i kolory cieni też są sliczne

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne kolory ma ta paletka. Naprawdę mnóstwo makijaży można nią zmalować. Za to totalnie nie przemawia do mnie jej opakowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby ma swój urok, ale jakoś takie trochę tandetne jak na markę wysokopółkową 🙈

      Usuń

Dziękuje za odwiedziny! Jak już tu jesteś zostaw po sobie ślad :)
Za komentarze i obserwację postaram się odwdzięczyć.