NABLA || Paleta prasowanych pigmentów POISON GARDEN

1/18/2019 07:25:00 PM

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam!


Znacie to silne uczucie kiedy tak bardzo pragniecie coś mieć, ale walczycie ze sobą po czym przegrywacie walkę...? Ja tak miałam z paletą Poison Garden marki Nabla, do które wzdychałam od dnia premiery. Kolorystyka palety bardzo przypadła mi do gustu, ale opakowanie również wygląda magicznie. Niewątpliwie wygląda tajemniczo i w zależności od światła mieni się różnymi odcieniami. Magiczna, tajemnicza paleta która wzbudza zainteresowanie ;)


Paleta wykonana jest z grubego bardzo dobrej jakości kartonika i jest (jak na paletę) dość ciężka. W środku znajdziemy duże lusterko przy którym spokojnie wykonamy makijaż. W palecie znajdziemy 15 cieni do powiek - jedną folię (Subliminal), trzy cienie błyszczące, dziewięć matów i jeden kolor typu top coat (Adoration). W zestawieniu kolorów brakuje mi tu tylko głębokiej ciemnej zieleni - tak nawiązując do nazwy palety. Pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam gramaturę cieni bo pamiętałam, że w palecie Nabla, Dreamy ich pojemność wynosiła 0.39g. Natomiast a palecie Poison Garden jeden cień ma 0.48 g - nadal dość mało, ale lepiej niż poprzednia paleta.

OPIS PRODUCENTA:
The Poison Garden to magiczna paleta, dzięki której odkryjesz świat makijażu na nowo.

Znajdziesz w niej unikalne kolory, które idealnie łączą się z mistycznym i tajemniczym klimatem palety. Smukłe i kompaktowe opakowanie palety zostało ozdobione różami, które skrywają kolorowe światła, które wyobraziliśmy sobie w naszym tajemniczym ogrodzie. Paleta Poison Garden pomoże Ci nadać ton wszystkim emocjom, pozwalając Ci na stworzenie najróżniejszych makijaży dzięki którym będziesz w stanie je odpowiednio wyrazić. Mogą być słodkie jak miód lub nieco bardziej mroczne... wszystko zależy od Ciebie!

SWATCHE:



Górny rząd od lewej: Zodiac - głęboki matowy granat; Fabric - jasny odcień szampana o metalicznym wykończeniu; Adoration - top coat o mokrym efekcie mieniącym się w kolorach błękitnym, indygo oraz fioletowym; Berry Bite - jasny odcień wiśni o matowym wykończeniu; Adagio - ciemny matowy brąz.

Środkowy rząd od lewej: Zen - średni odcień nude w różowych tonach, matowe wykończenie; Craving - duochromowy odcień fioletu z fuksjowymi i brzoskwiniowymi refleksami; Honey - jasny, matowy odcień miodu; Subliminal - duochrom o różowo-miedzianym efekcie z czerwonymi i złotymi drobinkami; Archetype - metaliczny, duochromowy odcień brązu.

Dolny rząd od lewej - Rosita - metaliczny zgaszony róż; Majorelle - super-matowy, intensywny błękit; Narrative -  ciepły matowy beż; Opera - winna czerwień o matowym wykończeniu; Canvas - jasna musztarda, matowe wykończenie.

MOJA OPINIA:
Moje pierwsze wrażenie po zrobieniu swatchy palety było na tak! Pigemntacja jest na prawdę szałowa, nie ma też co się dziwić bo to prasowane pigmenty, ale nadal WOW!  Jednak można też wyczuć pod palcami, że cienie są dość suche i nie tylko maty bo nawet cień foliowy. Foliowe cienie, które mam są bardziej masełkowate a tutaj taki sucharek. Po swatchach nie pozostało mi nic innego jak zacząć bawić się paletą :)


Od razu mówię, że paleta nie jest idealna... Może zacznę od jej negatywnych cech... Uwielbiam niebieskie cienie do powiek, więc na pierwszy ogień chciałam wykonać makijaż z cieniem Majorelle. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Szczerze? Pigemntacja tego cienia jest na prawdę super, ale praca z nim to istna udręka...  Robi plamy, prześwity kolorów, nie równo się aplikuje. Na początku próbowałam aplikować go pędzlem - koszmar. Pierwsza warstwa koloru nie była tak intensywna jak bym tego chciała, więc go dokładałam. Nic to nie dało bo nie równo się aplikuje i robią się po prostu dziury. Jedyny sposób jaki znalazłam na ten cień to nałożenie go palcem na bazę pod cienie marki P.Louise - wtedy bardzo ładnie się aplikuje bez dziur i prześwitów. Próbowałam też nałożyć go na bazę UD, Primer Potion ale rezultaty były marne. Jest to najpiękniejszy (w mojej ocenie) cień z całej palety i najbardziej trudny w aplikacji. Dwa cienie matowe Zodiac i Adagio też nie są takie łatwe w użyciu - trzeba się dobrze napracować żeby ładnie je rozetrzeć. Chmurka koloru nie robi się sama, więc trzeba w nią włożyć więcej wysiłku. Makijaż wieczorowy w 5 minut przy tej palecie odpada. Niestety ciemnie kolory osypują się jak szalone i jest je trudno usunąć. Zawsze robiąc mocny makijaż oczu robię baking pod oczami i później razem pudrem usuwam też osyp cieni. Jednak tutaj nawet taki zabieg mało pomagał. Cienie bardzo mocno przyczepiają się skóry i jest je trudno usunąć. Ogólnie pigment dobrze chwyta się pędzla przy tych cieniach, ale trzeba je dokładać i dokładać bo przy tak mocnym rozcieraniu tracą swoją intensywność.


Jaśniejsze cienie matowe czyli Zen, Narrative, Canvas, Honey i nawet Berry Bite oraz Opera rozcierają się bardzo dobrze i nie ma z nimi większych problemów. Nie wymagają takiego nakładu pracy aby makijaż był ładnie roztarty nie tracąc przy tym pigmentacji. Do błyszczących cieni też nie mam się do czego przyczepić bo dobrze się z nimi pracuje. W mojej opinii łatwiej jest wykonać tą paletą makijaż dzienny niż intensywny makijaż wieczorowy. Tak jak pisałam Wam wcześniej folia (Subliminal) jest dość sucha, ale nie sprawia większych problemów podczas aplikacji. Możemy uzyskać nią mocny efekt, ale też bardzo łagodny i stonowany. Bardzo podoba mi się również cień Adoration, który pięknie wygląda solo jak i jako top coat (lubię nakładać go na cień Majorelle stanowią przepiękne połączanie!). Ma bezbarwną bazę, ale mieni się na niebiesko, fioletowo po prostu przepiękny cień. Ogromnie podoba mi się również Narrative, który jest świetnym cieniem transferowym.


Zestawienie kolorów w palecie bardzo mi się podoba i praktycznie każdy makijaż, który nią wykonałam pasuje do siebie. Jeśli chodzi o jakość cieni biorąc pod uwagę ich całodzienne noszenie to nie mam im nic do zarzucenia. Cienie nie tracą swojej intensywności, trzymają się cały dzień. Również bardzo ładnie się ze sobą łączą.

Podsumowując: Jestem delikatnie rozczarowana paletą bo spodziewałam się jakości takiej jak w palecie Dremy. To jest zupełnie inna bajka i trzeba mieć do niej dużo cierpliwości. Przedstawiłam Wam plusy i minusy palety, więc sami zdecydujcie czy warto ją kupić :) Ja nie polecam ani nie odradzam zakupu. Chociaż jeśli borykacie się z decyzją pomiędzy Dreamy a Poison Garden to bierzcie tą pierwszą! Paleta Poison Garden kosztuje 179 zł.

A Ciebie jaki kosmetyk ostatnio rozczarował?

Zobacz również inne posty

5 komentarze

  1. Ładne te kolorki, ale większości pewnie i tak bym nie używała :). I mimo wad tych cieni, po makijażach widzę, że doskonale sobie z nią poradziłaś :). Piękne są!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne ma kolory ta paleta cieni!

    OdpowiedzUsuń
  3. Był spory szał na palety Nabli, ale mnie jakoś nigdy nie kusiły. Co oczywiście nie znaczy, że nie podobają mi się cienie, w nich zawarte. Paleta, którą posiadasz chyba odpowiadałaby mi najbardziej - piękne odcienie brązu, beżu, bordo - a po takie kolory zwykle sięgam. Szkoda, że paleta nie do końca jest taka, jak być powinna i nie wszystkie cienie dobrze się nakłada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, że zwracam uwagę, ale poprawnie jest 'naprawdę'.

    Myślałam nad nią, ale w sumie kolory średnio mi się podobają, teraz widzę, że zrobiłam odpuszczając ja sobie. Nie mam Dreamy, ale Soul Blooming owszem i jestem z niej bardzo zadowolona, choć najlepsze są jednak pojedyncze cienie, przynajmniej duochrome. Te w paletach są delikatniejsze, niż te w pojedynczych blistrach.

    Swoją drogą po opakowaniu i nazwie też spodziewałabym się jakiejś zieleni w środku.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za odwiedziny! Jak już tu jesteś zostaw po sobie ślad :)
Za komentarze i obserwację postaram się odwdzięczyć.